T R A N S G E N D E R Y Z M

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2006-11-17 08:26:13

Karol

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2006-11-15
Posty: 1233
Gender: tg k/m

Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Jak rozumieć pojęcie transgenderyzm?
-> analizując budowę słowa: wykraczenie poza gender (płeć społeczną)
a) przyjmując  trwale (prawie) wszystko, co jest jej istotą? <prawie, tzn. na tyle, na ile to jest możliwe>
b) przyjmując pewne jej elementy, np. tylko strój, niekoniecznie stale?

Ja przychylam się do opcji a)

-> kierując się innymi definicjami: transgenderystami określa się transseksualistów, którzy nie dążą do pełnej transformacji, rezygnując z operacji narządów płciowych; kłóci się to z oficjalną definicją transseksualizmu, która zakłada dążenie do pełnej zmiany

Pojęcie non-op ts (transseksualista, który rezygnuje z transformacji zupełnie lub częściowo) również jest sprzeczne z definicją transseksualizmu, chociaż funkcjonuje np. na http://www.urnotalone.com/

Ja był nazwał non-op ts - transgenderystami. Zaklasyfikowałbym ich jako podtyp tg. Od tg, którzy nie są non-op ts różliliby się oni odczuwaniem dyskomfortu z powodu swojej fizyczności. Wszyscy tg odczuwaliby natomiast dyskomfort społeczny. Czy to przejrzysty sytem?

Offline

 

#2 2007-04-11 15:55:58

 Pakosław

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 598

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Transseksualizm może być stopniowalny wewnętrznie i przez to te problemy z klasyfikacją. Zauważcie, że np. nie wszyscy TS k/m poddają się maksymalniej korekcie ciała. Wydawałoby się, że zewnętrzne organy rozrodcze są w tej całej przemianie najważniejsze, a przecież nie każdy doszywa sobie siusiaka, nie mówiąc już o jądrach czy zaszyciu pochwy. Czy osoby rezygnujące z pełnej transformacji narządów płciowych są transgenderystami? Jesli tak, to w Polsce nie ma chyba ani jednego transseksualisty.

Offline

 

#3 2007-04-11 16:01:40

sylwana

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 2006-12-28
Posty: 132

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

To może wynikać z problemów wiążących sie z bolesnymi operacjami na przykład wiesz? albo kosztami, strachem nie pewnościa itd


"Jeśli miałbym wybierać czy urodzić się mężczyzną czy być z tobą wybrałbym Ciebie"

Offline

 

#4 2007-04-11 16:14:37

 Pakosław

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 598

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

No wiadomo, ale równie dobrze można odczuwać strach przed mastektomią albo histerektomią i się im nie poddawać, jednocześnie ich chcąc, oczekując i czując się mężczyzną.

Offline

 

#5 2007-04-11 16:35:26

Petra_Ika

Gość

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

A może tu chodzi o  "pamięć ciała". Fotografie kirlianowskie, o ile nie są do podważenia, świadczą o istnieniu czegoś takiego. Utrata palca nie oznacza całkowitego jego zniknięcia. Ciało zdaje się pamiętać brakujący element.
Operacje powodują zbyt radykalne zmiany fizyczne w najczulszych punktach. Nic dziwnego, że decyzja w tej sprawie jest trudna. Zawsze pozostaje niepewność. Bo oto trzeba, moim zdaniem, odpowiedzieć  przynajmniej na 2 pytania: czy jesteś tym, za kogo się uważasz oraz: czy naprawdę chcesz nim być ? A może są jeszcze inne pytania, ważniejsze ?

 

#6 2007-04-12 16:44:48

 Pakosław

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 598

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Pytania i wątpliwości mogą mieć różne oblicza, ale chodziło mi raczej o sam strach przed ingerencjami chirurgicznymi, nawet jeśli się wierzy w to, że końcowy efekt będzie satysfakcjonujący.

Offline

 

#7 2007-04-12 16:55:08

Karol

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2006-11-15
Posty: 1233
Gender: tg k/m

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Pakosław, ja widziałem wiele zabiegów, do niektórych asystowałem. Powikłania mogą się zdarzyć, bo natura bywa nieprzewidywalna, ale z reguły wszystko jest ok. Bałbym się bardziej skutków hormonoterapii - uszkodzenia wątroby, nowotworów. Znam przypadek k/m który po leczeniu zamiast być szczęśliwy wylądował w szpitalu psychiatrycznym z głęboką depresją, podobno to wcale nie jest takie rzadkie.

Offline

 

#8 2007-04-12 17:16:02

 Pakosław

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 598

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Wątroba to jeszcze pół biedy. Nie piję alkoholu, unikam łykania tabletek, nawet jak jestem obłożnie chory, więc ten organ mam w całkiem dobrym stanie. Poza tym czytałem jakiś czas temu w GW artykuł o tym, że odkryli niedawno jakiś bardzo skuteczny i tani lek leczący marskość wątroby. Jak go wyszperam z szuflady, to podam nazwę tego leku. Ostatecznie funkcje watroby może też przejąć chyba trzustka, a już w całkowitej ostateczności można watrobę przeszczepić. Zresztą testosteron nie jest chyba najbardziej toksycznym z leków. Ludzie aplikują sobie często całą masę przeróżnistych medykamentów i jakoś żyją.
Gorzej z nowotworami, choć organy które mogą zostać przez nowotwór zaatakowane są przecież wycinane. Te, których nie da się wyciąć można regularnie badać profilaktycznie i w ten sposób się zabezpieczać.
Depresja może czasem zaatakować na T z podwójna siłą. To prawda.  Też znam przypadek osoby, którą ta przypadłość w czasie testosteronoterapii dopadła bezlitośnie. Inna osoba znów stwierdziła, że ją testosteron wyleczył z depresji i odwrażliwił, z czego się niezwykle teraz cieszy. Na dwoje więc w tym przypadku babka wróżyła.
Pocieszyłeś mnie nieco z tymi operacyjnymi powikłaniami, bo lęk przed nimi spędza mi sen z powiek . Muszę jeszcze tylko przezwyciężyć strach przed skalpelami i igłami. Tylko jak?

Offline

 

#9 2007-04-12 23:38:01

Oskar

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-01-13
Posty: 181

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Jak ktoś na codzień planuje sobie jak by tu skończyć ze sobą to mu nie straszne żadne marskości wątroby czy inne raki...

Offline

 

#10 2007-04-13 07:14:17

Karol

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2006-11-15
Posty: 1233
Gender: tg k/m

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Nie każdy ma naturę samobójcy. Ludzie popełniają samobójstwa w skrajnych sytuacjach, słyszałem o zawiedzionych miłościach, stracie pracy przy rodzinie na utrzymaniu. Jedni się załamują, inni walczą do końca i jeśli muszą, są w stanie wiele przetrwać. Ktoś ucieka w samobójstwo, a np. rodzina pozostaje z problemami. Nie mówię tu o głębokiej depresji - taka choroba zaburza postrzeganie rzeczywistości i jest już rzeczywiście chorobą, a nie zaburzeniem, ale depresję można leczyć. Czy wyobrażacie sobie naukowca, który w obozie koncentracyjnym, sam będąc na skraju śmierci głodowej, pomagał innym więźniom, a dodatkowo prowadził osobiste badania nad fizjologią głodu, m.in. na sobie, obserwując swój stan zdrowia? Był taki. Są różni ludzie. W czasie wojny ukazywała się prawdziwa natura - podłość albo bohaterstwo. Ja dużo rozmawiałem z babcią o tamtych czasach, która żyła na Kresach. Zdaję sobie sprawę, że widziałem w życiu tylko skrawek rzeczywistości i nie można przewidzieć, co by się stało w sytuacji potencjalnej wojny. Dlatego nie chcę zmieniać imienia, czy nazwiska - nie będę się ukrywać, myśląc sobie, że gdyby ludzie wiedzieli prawdę, wszystko by się nagle zmieniło. Ogólnie napisałem nie na temat, ale najwyżej Moderator usunie lub przeniesie.

Offline

 

#11 2007-04-13 15:32:51

 Pakosław

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 598

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Oskar napisał:

Jak ktoś na codzień planuje sobie jak by tu skończyć ze sobą to mu nie straszne żadne marskości wątroby czy inne raki...

Jeśli o mnie chodzi, to aktualnie nie mam myśli samobójczych i z dnia na dzień jestem coraz bardziej zadowolony z życia.
Kiedyś takowe miewałem. Chciałem wtedy zniknąć szybko i bezboleśnie i nie miałem najmniejszej ochoty na jakieś wielomiesięczne czy wieloletnie borykanie się z cieżką chorobą. Cyba więc jestem wyjątkiem od podanej przez
Ciebie zasady.

Offline

 

#12 2007-04-13 15:38:34

 Pakosław

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-04-10
Posty: 598

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

A nazwa tego leku, który ma odwracać marskość wątroby brzmi sulfasalazyna. Jest on ponoć tani i szeroko dostepny.

Offline

 

#13 2007-04-13 18:41:58

Oskar

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2007-01-13
Posty: 181

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Rozmowa z definicji transgenderyzmu przeszła na samobójstwa ale trudno. Ja czasem mam myśli samobójcze i też chcę wtedy zniknąć szybko i bezboleśnie i naprawdę nie jestem wtedy w stanie myśleć o tym, że za kilka lat mogę na coś zachorować. Skoro mam umrzeć już dziś to co mnie obchodzi co będzie za ileś tam lat?
Karol, bo nie rozumiem co ma wojna do zmiany imienia?

Offline

 

#14 2007-04-13 21:03:40

Karol

http://pun.pl/rangi/Multi-Shape/%5Bg5%5Dstars/%5Bg5%5Dstars_5.png

Zarejestrowany: 2006-11-15
Posty: 1233
Gender: tg k/m

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Oskar, pozwól, że przedstawię Ci tok mojego myślenia: w czasie pokoju wszyscy mili i przyjacielscy, oto nastaje wojna i w niektórych ludziach budzą się potwory - ktoś, kto codziennie podawał rękę, staje się katem i oprawcą. Teraz bajka: zmieniam płeć w dokumentach, wybieram nowe imię i żyję jako mężczyzna, nagle ktoś dowiaduje się o mojej przeszłości i... co? - wszystko się nagle zmienia. Ja tak nie chcę - wolałbym, żeby było jasne od początku i nie było znajomości opartych na zatajaniu prawdy. Ale może nie powinienem się w tej kwestii wypowiadać, bo zdecydowanie nie jestem transseksualistą wg definicji medycznej, chociaż odmianą transgender wg definicji ze strony głównej na pewno.

Offline

 

#15 2007-04-13 21:45:48

Petra_Ika

Gość

Re: Transgenderyzm, a transseksualizm nieoperacyjny. Definicje.

Mam swoje zdanie na ten temat. Jeśli zauważycie jakieś zbieżności ze swoimi poglądami, to może dobrze by było je rozwijać. Po pierwsze, samobójstwo w kulturze łacińskiej jest oceniane w kategorii ucieczki, przepraszam za to sformułowanie, słabego ducha ze słabego ciała. Zgadzam się z tym, bo sami nie mamy uprawnień do wymierzania sobie ...wieczności. Nie wnikam tu we względy honorowe czasu wojny. I nie analizuję czy pozbawienie siebie życia będąc w pełni władz umysłowych jest aktem odwagi. Nawet w obliczu klęski, kto jak kto ale naziści niechętnie zdecydowali się na sformowanie eskadr samobójczych. Ale też członkowie tychże jednostek używanych bardzo sporadycznie byli latami indoktrynowani. Byli ofiarami.
W kulturze Wschodu, jakże zróżnicowanej, pojęcie samobójstwa jest również nieczęste poza japońskim kodeksem samurajskim pokutującym jeszcze w latch siedemdziesiatych aktami seppuku na oczach widzów. Lub też spektakularne podpalenia mnichów buddyjskich. To wszystko  było owocem radykalnych ideologii. Dziś w świecie ortodoksów muzułmańskich mamy powrót do takich aktów, ale w imię ideologii i polityki. Ameryka i świat przekonały się o tym pewnego września. Nie ma w zasadzie wątpliwości, że owe akty były przygotowane psychologicznie, a w wielu wypadkach farmakologicznie.
No tak, a liczne przypadki samobójstw młodzieży? Gorzkie to, ale racjonalnie myślący ludzie nie targnęliby się na życie. Musieli mieć jakiś słaby punkt, który zdecydował. Byłam na kilku pogrzebach młodych ludzi. Wszyscy oni odebrali sobie życie, bo tylko tak mogli uwolnić się od sekt. Pamiętam, to była seria 3 samobójstw w przeciągu miesiąca. Przyglądałam się rodzicom i kolegom ofiar ze szkół i brak mi było słów. Tragedia. Może faktycznie czasami nie jesteśmy w stanie znieść przeciążenia sytuacją w jakiej się znaleźliśmy ale żeby targać się na życie ?
Mamy swój świat. Poznajemy ludzi. Szukamy kontaktu z innymi na zasadzie podobieństw i...często udaje się. Nie wiem w jakim stanie psychicznym byłabym ja, gdybym była samotną osobą. Boję się nawet o tym myśleć. Ale ja szukałam. I znalazłam. Jestem szczęściara, tak, wiem. Ale wiem też, że każdemu, kto chce, dane jest to samo. Ciągle powtarzam: ona  czy on jest gdzieś tu. Jeszcze Ciebie nie widzi, ale być może zejdziecie się. To pierwsze: nie być samotym. Drugie zaś, to pogodzić się z kłopotami jakie niesie nasza wyjątkowość. Każdy z nas ma jakiś swój intymny, mały świat pełen półksiężyców... ja też mam i Perełka jest tego świadoma. Mamy prawo, tak twierdzę, do budowania takich światów, ale nie mamy prawa do targania się na swoje życie.
Wiem, w tym, co powiedziłam jest sporo nieładu. Ale poruszyła mnie Wasza jakże rzeczowa wymiana myśli na temat, który napawa mnie lękiem.  Zatem i  moja reakcja jest chyba...lękowa. Chyba nawet za bardzo. Przepraszam.

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora